Emocje wróciły na obiekty OSiRu przy ulicy Ceglanej w Stargardzie.
W mroźne popołudnie licznie zebrani kibice zobaczyli naprawdę solidne zawody. Zaczynajac od styczniowych przygotowań zawodnicy, fani oraz całe środowisko piłkarskie czekało na ten mecz.
Derby Stargardu to coś więcej niż w tym przypadku Puchar Polski. To przysłowiowa walka o prym w mieście. Od pierwszych minut kibice swoim głośnym dopingiem mobilizowali zespoły do walki o każdy centymetr boiska. Poziom na trybunach, którego przy Ceglanej nie widzieli chyba od czasu spotkań z Lechem czy Cracovią.
Można być dumnym z tego co w takie zimne popołudnie zaprezentowali fani. Trzeba im oddać za to pełny szacunek i mieć nadzieje, że szczególnie w wykonaniu kibiców Polskiego Cukru Kluczevii Stargard stanie się to normą. Wracając do samego meczu. Już od pierwszych minut nasza drużyna postawiła się wyżej notowanemu przeciwnikowi na tyle mocno, że praktycznie całe pierwsze 45 minut zepchnęła gości do defensywy. Dobra gra w ataku pozycyjnym przynosiła optyczną przewagę nad rywalem, który odpowiadał przede wszystkim długim zagraniem piłki za linie obrony oraz szybkim kontratakiem. Niestety bardzo dobry fragment spotkania nie udaje nam się udokumentować zdobyciem bramki a co gorsza w 33 minucie po dość słabo wykonanym stałym fragmencie gry przez gości piłka wróciła do pomocnika Błękitnych, który dośrodkował w pole karne i z najbliższej odległości zawodnik „przyjezdnych” pakuje futbolówkę do siatki.
Mamy 0:1.
Drużna trenera Kapuścińskiego pomimo tego co przed chwilą się wydarzyło nie cofa się i widać wierzy w odrobienie strat. Do przerwy wynik jednak pozostaje bez zmian. Przykre jest to, że optycznie i piłkarsko górujemy nad przeciwnikiem ale do szatni schodzimy z niekorzystnym wynikiem. Praktycznie jedyny strzał w pierwszej połowie kończy się zdobytym golem. Po przerwie trzeba uczciwe oddać, że pierwsze 15 minut to goście przejęli inicjatywę. Brakowało nam impulsu, dobrej akcji czy choćby dłuższego utrzymania się przy piłce żeby w wiara w korzystny wynik wróciła. Na trybunach nieustannie mocny doping obydwu zespołów. Z czasem wracamy do meczu i można powiedzieć, że to jest niewiarygodne, że te ostatnie pół godziny nie przyniosły zmiany rezultatu. Warto wspomnieć o tym, że marnujemy rzut karny, trzy razy obijamy słupek bramki Błękitnych a sama końcówka to już „obrona Częstochowy” w wykonaniu przeciwnika. Zepchnięci w swoją szesnastkę goście liczą tylko na szybkie wyjście z kontry, które zazwyczaj umiejętnie zostają przerwane przez naszą defensywę. Szczerze trzeba przyznac, że końcowy gwizdek głównego arbitra ratuje gości przed utratą bramki. Kilka chwil przed 90 minutą było słychać głośne prośby o zakończenie spotkania z ławki Błękitnych kierowane do trójki sędziowskiej dzisiejszego pojedynku. Mecz kończy się bez zmiany wyniku i niestety przegrywamy 0:1. Dzisiaj musimy przełknąć gorycz porażki z lokalnym rywalem ale możemy spojrzeć w lustro i iść w dalszym kierunku z poniesioną głową.
Każdy kibic mógł się przekonać, że Kluczevia potrafi grać na równi z 3-ligowcem, którego budżet jest nieporównywalnie większy od naszego. Można powiedzieć, że to powinna być walka Dawida z Goliatem. Zupełnie tego nie było widać na boisku. Goście jeszcze niedawno głośno mówili o awansie do 2 ligi. Na tle Błękitnych piłkarsko nie mamy się czego wstydzić, ba osobiście uważam, że dla oka zagraliśmy lepszy football.
Niestety w piłce nożnej liczy się to co w siatce a to goście w tym aspekcie okazali się dzisiaj lepsi.
Gratulujemy przeciwnikowi ale liczymy na rewanż może niedługo w tej samej lidze.
Za tydzień wracamy do spotkań ligowych i z tego miejsca serdecznie zapraszamy wszystkich sympatyków Polskiego Cukru Kluczevii Stargard na spotkanie z Białymi Sądów.
„ZKS po życia kres!”